Piątek, 21 lipca 2017
Kategoria Samotne
Szlak mitów i legend powiatu gnieźnieńskiego
Start i meta w Swarzędzu. Plan był typowo dla rowerów asfaltowych. Niestety pierwszy odcinek leśny (świadomie) trafił sie na odcinku Wiktorowo - Graby, kolejny za Skorzęcinem i dość długi fragment niebieskiego szlaku pomiedzy miejscowościami Gaj i Lubochnia (z małym wyjątkiem asfaltowym w okolicach Piasek). Po popasie przy sklepie Społem w Gnieźnie wypad na obrzeża i od tamtej pory wiatr skutecznie studził czoło a czasami nawet natarczywie i irytująco. Okolice Kłecka to istna sawanna z podmuchami. Trochę sie uspokoiło w lasach pomiedzy Gorzuchowem a Pobiedziskami i od nich do samego Swarzędza konkretny wmordewind. Na wietrznych odcinkach śrdnia spadła z 26 na 23 km/h.
Teraz opis szlaku:
Punkt startu na swarzędzkim rynku, przez Kostrzyn i Czerniejewo do pierwszej legendy jaką jest smok w Drachowie:
"Nazwa miejscowości wywodzi się od niemieckiego Drachenberg i oznacza Smocze Wzgórze. Miejscowość także jest jednym z miejsc szlaku powiatu gnieźnieńskiego dotyczącego lokalnych mitów i legend. Lokalna legenda głosi, że na wzgórzu, we wsi Drachowo, żył trójgłowy smok. Poczwara budziła grozę wśród lokalnej społeczności gdyż porywała ludzi i bydło a zaklęcia i czary wiedźminów nie pomagały. Gdy wydawało się, że nikt nie poradzi smokowi, sposób na niego znalazł bartnik. Udał się do smoczej jamy z baraniną i wódką zaprawioną miodem. Smok najpierw zakosztował baraniny potem wódki, która tak mu smakowała, że legł szybko znużony do swojej jamy, a na drugi dzień smok już nie miał siły napadać na ludzi i bydło. Bartnik przy pomocy wieśniaków codziennie serwował smokowi zakrapianą kolację, co jak łatwo się domyślić doprowadziło do rychłej śmierci smoka w skutek przepicia. Legenda głosi, że gdzieś tutaj powinny znajdować się jakieś kości smoka a być może nawet jego zęby."

Kilka kilometrów dalej w kierunku wschodnim znajduje sie Małachowo Złych Miejsc ze swoją Izydą:
"Małachowo-Złych Miejsc jest jedyną miejscowością w Polsce o takiej nazwie, prawdopodobnie jej nazwa związana jest z duchem złego hrabiego która krąży po okolicach a zginął gdy próbował wyciągnąć karetę z błota. W miejscowości tej odkryto niezwykłe znalezisko w latach 1860-1861 w sposób zupełnie przypadkowy, przy sypaniu kopca na ziemniaki odnaleziono brązową figurkę Izydy, która przypomnijmy wywodzi się z Egiptu.
Izyda była oczywiście władczynią zarówno ziemi jak i nieba, była wcieleniem Wielkiej Macierzy, a w mitologi greckiej nazywana była boginią Demeter. Izyda była córką bogini Nut i boga Geba, siostrą i żoną Ozyrysa, którego uśmiercił Set ale Izydzie udało się przywrócić go do życia. Razem z synem Horusem byli potęgą bogów Egiptu. Pomnik w Małachowie przedstawia Izydę z małym dzieckiem, gdyż Izyda była bogiem płodności i często przedstawiano ją jako niewiastę karmiącą dziecko lub trzymającą na kolanach, stąd porównywano ją z Maryją"

Ostatnim punktem najbardziej na wschód wysuniętym jest Skorzęcin oraz pomnik ku czci królewskiego leśniczego Paula Redlich'a za którego rządów lasy skorzęcińskie należały do najpiękniejszych i najbardziej dorodnych w okolicy. Z tego też powodu po śmierci, mieszkańcy posadzili przy Jego grobie pięć daglezji, które do dnia dzisiejszego królują nad drzewostanem okolicy.

Kolejne miejsce to oddalone o około 30 km na północ Modliszewo i tam głównym bohaterem jest zbój Maciej:
"W dawnych czasach za panowania Władysława Łokietka, w okolicach Gniezna grasował rabuś nad rabusiami zwany Maciejem, łupił on kupców co podążali do Gniezna, był tak pewny swego, że nie miał kamratów do pomocy i sam zbójował po okolicach. Jego dobra passa skończyła się gdy napadł na kupców wiozących wino ze słonecznej Italii. Pochwalili się Maciejowi, że wiozą przednie wino, które Maciejowi tak smakowało, że zasnął zmroczony, kupcy czym prędzej uciekli do Gniezna, gdzie wszystko opowiedzieli sędziemu, ten wzburzony zaczął szukać Macieja, który do tej pory był dla niego nieuchwytny. Tym razem nie musieli go szukać długo, gdyż spał pod drzewem niedaleko leśniczówki Koreczno i tak kariera zbója Macieja z Modliszewa się skończyła"

Z Modliszewa w kierunku północno wschodnim znajduje się miejscowość Gorzuchowo w okolicach której spalono na stosach młode zielarki, które stały się także bohaterkami filmu dokumentalnego https://www.youtube.com/watch?v=yWjGibpbKTs
"Ówcześni właściciele Gorzuchowa - bracia: Bartłomiej, Jan i Tomasz Szeliscy - zgodnie twierdzili, że w ich majątku mieszkają czarownice. Oskarżenie o czary padło na dziesięć kobiet: Petronelę Kusiewę i jej córkę Reginę Kusiównę, Maryjannę owczarkę i jej córkę Katarzynę, Reginę Śraminę, Małgorzatę Błachową, Zofię Szymkową, Katarzynę dziewkę, Piechową Banaszkę oraz starą Dorotę dziewkę pańską. Czym tak naprawdę naraziły się panom te zwyczajne wiejskie kobiety do końca nie wiadomo. Jedni mówią, że na ich widok spłoszył się koń jednego z Szeliskich. Drudzy twierdzą, że kobiety pomawiano o klęski i nieurodzaje. Jeszcze inni za powód oskarżenia podają zemstę jednego z braci. Podobno był wielkim kobieciarzem, a gorzuchowianki nie dały mu się uwieść. Istnieje prawdopodobieństwo, że nieszczęsne zajmowały się ziołolecznictwem, co mogło budzić wśród miejscowej społeczności wiele obaw. W tamtych czasach zbieranie ziół kojarzono z magią i warzeniem trujących eliksirów.
Na nic poszły zapewnienia oskarżonych o własnej niewinności. Szeliscy trwali przy swoim, uparcie posądzali kobiety o diabelskie praktyki i zawiadomili o rzekomych przestępstwach sąd grodzki w Gnieźnie. Ten jednak rzecz zbagatelizował, więc oburzeni dziedzice udali się ze skargą do sądu w Pobiedziskach, który również oddalił sprawę. To jeszcze bardziej rozsierdziło braci i przysięgli sobie, że nie odpuszczą gorzuchowskim czarownicom.
Oskarżenie zgłosili w sądzie w Kiszkowie, który mając prawo miecza, zajął się sprawą i rozpoczął śledztwo. Przesłuchano świadków i same oskarżone, ale że niebogi nie przyznawały się do zarzucanych im czynów, sąd zarządził ciężkie tortury. Ku uciesze zatwardziałych panów Gorzuchowa, po trzykrotnie zadawanych cierpieniach, oskarżone przyznały się, że „są w związku z diabłem i chodzą na Łysą Górę w brzezinie wilkowyjskiej będącą”. W księdze sądowej zapisano również, że „czarownice zapomniawszy bojaźni Boskiej i przykazań Jego oraz artykułów świętej wiary katolickiej a przywiązawszy się do czarta, którego się na chrzcie wyrzekły i onego sobie do niegodziwych akcyi i niecnót swoich, które czyniły za pomocnika przybrawszy (...) Najświętsze Sakramenta po kościołach kradły, na proszki paliły, po różnych chlewach i różnych miejscach nieuczciwych siekły, krew Przenajświętszą z komunikantów, raz na okup ludzkiego narodu przez Zbawiciela świata wylaną, drugi raz toczyły, różne Inkantacyje i czary z proszków kobylich łbów, żmijów, wężów i wilczej łapy, którą w Zakrzewie z zabitego wilka urżnęły, palonych na wyniszczenie ludzi i bydła czyniły i po różnych miejscach zakopywały i zakładały, komunikanty dwa w szkapiej głowie pod wschodami we dworze, drugie dwa pod progiem idąc do stołowej izby zakopały i inne niegodziwe akcyje z obrazą majestatu Boskiego szkodliwe zdrowiu ludzkiemu i dobytkom ich bezbożnie czyniły i spełniły.”
No cóż, gdyby tak wziąć na tortury samych Szeliskich, kto wie do czego by się przyznali…
Wyrok
Włodarze Gorzuchowa byli wreszcie zadowoleni. Oto - w obecności wójta Kiszkowa i przewodniczącego sądu w jednej osobie - Jana Orbińskiego, sędziów: Walentego Królewskiego, Antoniego Jaroszkiewicza i Jana Czosnakowicza oraz świadków: pracowitego Macieja parobka, pracowitego Walentego, szlachetnie urodzonego pana Jaranowskiego, pracowitego Jana i pana Dudowicza - oskarżone przyznały się do winy. Teraz miała spotkać je „zasłużona” kara.
A wyrok w owych czasach był oczywisty. Wszystkie oskarżone, bez wyjątku, skazano na „śmierć ogniową” poprzez spalenie na stosie. Wśród nich była mała, niespełna trzynastoletnia, dziewczynka.
Straszny był to wyrok i bezlitosny. Jego wykonaniu chciał podobno zapobiec proboszcz kłecki - ksiądz Przedziński, ale spóźnił się i egzekucja niestety doszła do skutku. W 1776 roku sejm Rzeczypospolitej zakazał stosowania kary śmierci w procesach o czary. Gorzuchowianki nie miały szczęścia - wyrok na nich wykonano 15 lat przed tym zarządzeniem.
Kuś
Miejsce spalenia czarownic mieszkańcy nazwali Kuś. Czy nazwa ta wywodzi się od nazwisk umęczonych i spalonych tam Petroneli Kusiewy i jej córki Reginy Kusiówny; czy od słowa „kusić” - tego nie wiadomo. Zwolenników tej drugiej wersji etymologicznej było wielu. Co jakiś czas dochodziły bowiem słuchy o dziwnych rzeczach, które się tu działy. Ponoć do dziś mają tam miejsce niewytłumaczalne zjawiska. A to w przylegającym lasku traktor się psuje ni stąd ni zowąd, a to ktoś widział tam dziwną postać w białej szacie…
W tym tragicznym miejsce ludzie ze wsi posadzili krzew szakłak. Dziś już go nie ma, ale rosną tu sosny tworzące tajemniczy krąg. Kiedyś sosen było dziesięć, co chyba nie jest przypadkowe - tyle właśnie było tych nieszczęśliwych „czarownic”. Trzy drzewka jednak nie przetrwały i sosen jest już tylko siedem."

Ostatnim miejscem na liście jest karczmarz z Waliszewa:
"Według legendy miejscowy karczmarz zabijał i okradał bogatszych gości, a ciała zakopywał niedaleko karczmy. Dowodem na to miały być znajdowane w pobliżu ludzkie kości. W rzeczywistości były to kości znacznie starsze, gdyż istniało tutaj prehistoryczne cmentarzysko"

Wszelkie opisy mitów i legend pochodzą ze stron:
www.polskaniezwykla.pl
oraz
www.wielkopolska-country.pl
Zdjęcia i komentarze mojego autorstwa.
Odległości pomiędzy poszczególnymi punktami trasy:
Swarzędz > Drachowo (+44km) > Małachowo(+6km) > Skorzęcin (+10km) > Modliszewo (+29km) > Gorzuchowo (+20km) > Waliszewo (+8km) > Swarzędz (+33km)
Palcem po mapie:
Teraz opis szlaku:
Punkt startu na swarzędzkim rynku, przez Kostrzyn i Czerniejewo do pierwszej legendy jaką jest smok w Drachowie:
"Nazwa miejscowości wywodzi się od niemieckiego Drachenberg i oznacza Smocze Wzgórze. Miejscowość także jest jednym z miejsc szlaku powiatu gnieźnieńskiego dotyczącego lokalnych mitów i legend. Lokalna legenda głosi, że na wzgórzu, we wsi Drachowo, żył trójgłowy smok. Poczwara budziła grozę wśród lokalnej społeczności gdyż porywała ludzi i bydło a zaklęcia i czary wiedźminów nie pomagały. Gdy wydawało się, że nikt nie poradzi smokowi, sposób na niego znalazł bartnik. Udał się do smoczej jamy z baraniną i wódką zaprawioną miodem. Smok najpierw zakosztował baraniny potem wódki, która tak mu smakowała, że legł szybko znużony do swojej jamy, a na drugi dzień smok już nie miał siły napadać na ludzi i bydło. Bartnik przy pomocy wieśniaków codziennie serwował smokowi zakrapianą kolację, co jak łatwo się domyślić doprowadziło do rychłej śmierci smoka w skutek przepicia. Legenda głosi, że gdzieś tutaj powinny znajdować się jakieś kości smoka a być może nawet jego zęby."

Kilka kilometrów dalej w kierunku wschodnim znajduje sie Małachowo Złych Miejsc ze swoją Izydą:
"Małachowo-Złych Miejsc jest jedyną miejscowością w Polsce o takiej nazwie, prawdopodobnie jej nazwa związana jest z duchem złego hrabiego która krąży po okolicach a zginął gdy próbował wyciągnąć karetę z błota. W miejscowości tej odkryto niezwykłe znalezisko w latach 1860-1861 w sposób zupełnie przypadkowy, przy sypaniu kopca na ziemniaki odnaleziono brązową figurkę Izydy, która przypomnijmy wywodzi się z Egiptu.
Izyda była oczywiście władczynią zarówno ziemi jak i nieba, była wcieleniem Wielkiej Macierzy, a w mitologi greckiej nazywana była boginią Demeter. Izyda była córką bogini Nut i boga Geba, siostrą i żoną Ozyrysa, którego uśmiercił Set ale Izydzie udało się przywrócić go do życia. Razem z synem Horusem byli potęgą bogów Egiptu. Pomnik w Małachowie przedstawia Izydę z małym dzieckiem, gdyż Izyda była bogiem płodności i często przedstawiano ją jako niewiastę karmiącą dziecko lub trzymającą na kolanach, stąd porównywano ją z Maryją"

Ostatnim punktem najbardziej na wschód wysuniętym jest Skorzęcin oraz pomnik ku czci królewskiego leśniczego Paula Redlich'a za którego rządów lasy skorzęcińskie należały do najpiękniejszych i najbardziej dorodnych w okolicy. Z tego też powodu po śmierci, mieszkańcy posadzili przy Jego grobie pięć daglezji, które do dnia dzisiejszego królują nad drzewostanem okolicy.

Kolejne miejsce to oddalone o około 30 km na północ Modliszewo i tam głównym bohaterem jest zbój Maciej:
"W dawnych czasach za panowania Władysława Łokietka, w okolicach Gniezna grasował rabuś nad rabusiami zwany Maciejem, łupił on kupców co podążali do Gniezna, był tak pewny swego, że nie miał kamratów do pomocy i sam zbójował po okolicach. Jego dobra passa skończyła się gdy napadł na kupców wiozących wino ze słonecznej Italii. Pochwalili się Maciejowi, że wiozą przednie wino, które Maciejowi tak smakowało, że zasnął zmroczony, kupcy czym prędzej uciekli do Gniezna, gdzie wszystko opowiedzieli sędziemu, ten wzburzony zaczął szukać Macieja, który do tej pory był dla niego nieuchwytny. Tym razem nie musieli go szukać długo, gdyż spał pod drzewem niedaleko leśniczówki Koreczno i tak kariera zbója Macieja z Modliszewa się skończyła"

Z Modliszewa w kierunku północno wschodnim znajduje się miejscowość Gorzuchowo w okolicach której spalono na stosach młode zielarki, które stały się także bohaterkami filmu dokumentalnego https://www.youtube.com/watch?v=yWjGibpbKTs
"Ówcześni właściciele Gorzuchowa - bracia: Bartłomiej, Jan i Tomasz Szeliscy - zgodnie twierdzili, że w ich majątku mieszkają czarownice. Oskarżenie o czary padło na dziesięć kobiet: Petronelę Kusiewę i jej córkę Reginę Kusiównę, Maryjannę owczarkę i jej córkę Katarzynę, Reginę Śraminę, Małgorzatę Błachową, Zofię Szymkową, Katarzynę dziewkę, Piechową Banaszkę oraz starą Dorotę dziewkę pańską. Czym tak naprawdę naraziły się panom te zwyczajne wiejskie kobiety do końca nie wiadomo. Jedni mówią, że na ich widok spłoszył się koń jednego z Szeliskich. Drudzy twierdzą, że kobiety pomawiano o klęski i nieurodzaje. Jeszcze inni za powód oskarżenia podają zemstę jednego z braci. Podobno był wielkim kobieciarzem, a gorzuchowianki nie dały mu się uwieść. Istnieje prawdopodobieństwo, że nieszczęsne zajmowały się ziołolecznictwem, co mogło budzić wśród miejscowej społeczności wiele obaw. W tamtych czasach zbieranie ziół kojarzono z magią i warzeniem trujących eliksirów.
Na nic poszły zapewnienia oskarżonych o własnej niewinności. Szeliscy trwali przy swoim, uparcie posądzali kobiety o diabelskie praktyki i zawiadomili o rzekomych przestępstwach sąd grodzki w Gnieźnie. Ten jednak rzecz zbagatelizował, więc oburzeni dziedzice udali się ze skargą do sądu w Pobiedziskach, który również oddalił sprawę. To jeszcze bardziej rozsierdziło braci i przysięgli sobie, że nie odpuszczą gorzuchowskim czarownicom.
Oskarżenie zgłosili w sądzie w Kiszkowie, który mając prawo miecza, zajął się sprawą i rozpoczął śledztwo. Przesłuchano świadków i same oskarżone, ale że niebogi nie przyznawały się do zarzucanych im czynów, sąd zarządził ciężkie tortury. Ku uciesze zatwardziałych panów Gorzuchowa, po trzykrotnie zadawanych cierpieniach, oskarżone przyznały się, że „są w związku z diabłem i chodzą na Łysą Górę w brzezinie wilkowyjskiej będącą”. W księdze sądowej zapisano również, że „czarownice zapomniawszy bojaźni Boskiej i przykazań Jego oraz artykułów świętej wiary katolickiej a przywiązawszy się do czarta, którego się na chrzcie wyrzekły i onego sobie do niegodziwych akcyi i niecnót swoich, które czyniły za pomocnika przybrawszy (...) Najświętsze Sakramenta po kościołach kradły, na proszki paliły, po różnych chlewach i różnych miejscach nieuczciwych siekły, krew Przenajświętszą z komunikantów, raz na okup ludzkiego narodu przez Zbawiciela świata wylaną, drugi raz toczyły, różne Inkantacyje i czary z proszków kobylich łbów, żmijów, wężów i wilczej łapy, którą w Zakrzewie z zabitego wilka urżnęły, palonych na wyniszczenie ludzi i bydła czyniły i po różnych miejscach zakopywały i zakładały, komunikanty dwa w szkapiej głowie pod wschodami we dworze, drugie dwa pod progiem idąc do stołowej izby zakopały i inne niegodziwe akcyje z obrazą majestatu Boskiego szkodliwe zdrowiu ludzkiemu i dobytkom ich bezbożnie czyniły i spełniły.”
No cóż, gdyby tak wziąć na tortury samych Szeliskich, kto wie do czego by się przyznali…
Wyrok
Włodarze Gorzuchowa byli wreszcie zadowoleni. Oto - w obecności wójta Kiszkowa i przewodniczącego sądu w jednej osobie - Jana Orbińskiego, sędziów: Walentego Królewskiego, Antoniego Jaroszkiewicza i Jana Czosnakowicza oraz świadków: pracowitego Macieja parobka, pracowitego Walentego, szlachetnie urodzonego pana Jaranowskiego, pracowitego Jana i pana Dudowicza - oskarżone przyznały się do winy. Teraz miała spotkać je „zasłużona” kara.
A wyrok w owych czasach był oczywisty. Wszystkie oskarżone, bez wyjątku, skazano na „śmierć ogniową” poprzez spalenie na stosie. Wśród nich była mała, niespełna trzynastoletnia, dziewczynka.
Straszny był to wyrok i bezlitosny. Jego wykonaniu chciał podobno zapobiec proboszcz kłecki - ksiądz Przedziński, ale spóźnił się i egzekucja niestety doszła do skutku. W 1776 roku sejm Rzeczypospolitej zakazał stosowania kary śmierci w procesach o czary. Gorzuchowianki nie miały szczęścia - wyrok na nich wykonano 15 lat przed tym zarządzeniem.
Kuś
Miejsce spalenia czarownic mieszkańcy nazwali Kuś. Czy nazwa ta wywodzi się od nazwisk umęczonych i spalonych tam Petroneli Kusiewy i jej córki Reginy Kusiówny; czy od słowa „kusić” - tego nie wiadomo. Zwolenników tej drugiej wersji etymologicznej było wielu. Co jakiś czas dochodziły bowiem słuchy o dziwnych rzeczach, które się tu działy. Ponoć do dziś mają tam miejsce niewytłumaczalne zjawiska. A to w przylegającym lasku traktor się psuje ni stąd ni zowąd, a to ktoś widział tam dziwną postać w białej szacie…
W tym tragicznym miejsce ludzie ze wsi posadzili krzew szakłak. Dziś już go nie ma, ale rosną tu sosny tworzące tajemniczy krąg. Kiedyś sosen było dziesięć, co chyba nie jest przypadkowe - tyle właśnie było tych nieszczęśliwych „czarownic”. Trzy drzewka jednak nie przetrwały i sosen jest już tylko siedem."

Ostatnim miejscem na liście jest karczmarz z Waliszewa:
"Według legendy miejscowy karczmarz zabijał i okradał bogatszych gości, a ciała zakopywał niedaleko karczmy. Dowodem na to miały być znajdowane w pobliżu ludzkie kości. W rzeczywistości były to kości znacznie starsze, gdyż istniało tutaj prehistoryczne cmentarzysko"

Wszelkie opisy mitów i legend pochodzą ze stron:
www.polskaniezwykla.pl
oraz
www.wielkopolska-country.pl
Zdjęcia i komentarze mojego autorstwa.
Odległości pomiędzy poszczególnymi punktami trasy:
Swarzędz > Drachowo (+44km) > Małachowo(+6km) > Skorzęcin (+10km) > Modliszewo (+29km) > Gorzuchowo (+20km) > Waliszewo (+8km) > Swarzędz (+33km)
Palcem po mapie:
- DST 150.40km
- Teren 24.10km
- Czas 06:30
- VAVG 23.14km/h
- VMAX 38.90km/h
- Temperatura 25.0°C
- Kalorie 2854kcal
- Podjazdy 1051m
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.


