Wpisy archiwalne w miesiącu
Luty, 2016
Dystans całkowity: | 154.50 km (w terenie 65.00 km; 42.07%) |
Czas w ruchu: | 07:31 |
Średnia prędkość: | 20.55 km/h |
Maksymalna prędkość: | 46.75 km/h |
Suma podjazdów: | 1203 m |
Suma kalorii: | 10999 kcal |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 38.62 km i 1h 52m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 28 lutego 2016
Kategoria Samotne
Puszcza znowu wpuszcza
Niedziela nie pozwalała na przesiadywanie w domu. Jak tylko małżonka wróciła ze szkoły, padło pytanie: Idziesz na rower?
Oznaczało to tylko jedno. Idę na rower. Bez konkretnego planu ruszyłem na pólnoc.
Gruszczyn, Kobylnica, Wierzenica. Zapach lasu i spoglądanie w lewo podsunęło mi myśl: Puszcza Zielonka
Ale żeby było z wiatrem to popedałowałem asfaltem to Wierzonki i tam w lewo na Mielno i dopiero w las.
Jeżdżenie po krzaczorach ma swój klimat. Jak już człowiek raz spróbuje to nie ma zmiłuj.
Nawet kiepska nawierzchnia nie zniechęci.
Tak sobie rozmyślając mijałem kolejne drzewa, krzewy, górki i dołki. Wszechobecna cisza zakłócana tylko oponami.
Gdzieniegdzie ptaszek zakwilił albo inny gryzoń przebiegł i nic poza tym.
W miarę zbliżania sie do Dziewiczej Bazy ruch jakby sie zwiększył. Kijkowicze, spacerowicze, biegacze a na rowerze tylko ja.
Jak już Dziewicza to kilka podjazdów bo jakże by inaczej. Ech po zimie jeszcze trochę grawitacja przeszkadza.
Killer w dół i od samego patrzenia w kierunku szczytu sie odechciewało. Nie dziś.
Na otarcie lez zrobilem mu fotkę:

Więcej zdjęć nie mam bo jak sie w tamtych terenach jeździ to szkoda się zatrzymywać na robienie zdjęć.
Jak zaczniesz kręcić na wjeździe do puszczy to ciężko przestać dopóki z niej nie wyjedziesz.
W związku z porą poźnoobiadową drogą przez Kicin, Mechowo i Gruszczyn do domu.
Szybka kosmetyka roweru i koniec.
Palcem po mapie:
Oznaczało to tylko jedno. Idę na rower. Bez konkretnego planu ruszyłem na pólnoc.
Gruszczyn, Kobylnica, Wierzenica. Zapach lasu i spoglądanie w lewo podsunęło mi myśl: Puszcza Zielonka
Ale żeby było z wiatrem to popedałowałem asfaltem to Wierzonki i tam w lewo na Mielno i dopiero w las.
Jeżdżenie po krzaczorach ma swój klimat. Jak już człowiek raz spróbuje to nie ma zmiłuj.
Nawet kiepska nawierzchnia nie zniechęci.
Tak sobie rozmyślając mijałem kolejne drzewa, krzewy, górki i dołki. Wszechobecna cisza zakłócana tylko oponami.
Gdzieniegdzie ptaszek zakwilił albo inny gryzoń przebiegł i nic poza tym.
W miarę zbliżania sie do Dziewiczej Bazy ruch jakby sie zwiększył. Kijkowicze, spacerowicze, biegacze a na rowerze tylko ja.
Jak już Dziewicza to kilka podjazdów bo jakże by inaczej. Ech po zimie jeszcze trochę grawitacja przeszkadza.
Killer w dół i od samego patrzenia w kierunku szczytu sie odechciewało. Nie dziś.
Na otarcie lez zrobilem mu fotkę:

Więcej zdjęć nie mam bo jak sie w tamtych terenach jeździ to szkoda się zatrzymywać na robienie zdjęć.
Jak zaczniesz kręcić na wjeździe do puszczy to ciężko przestać dopóki z niej nie wyjedziesz.
W związku z porą poźnoobiadową drogą przez Kicin, Mechowo i Gruszczyn do domu.
Szybka kosmetyka roweru i koniec.
Palcem po mapie:
- DST 36.96km
- Teren 30.00km
- Czas 01:54
- VAVG 19.45km/h
- VMAX 35.18km/h
- Temperatura 3.8°C
- Kalorie 2544kcal
- Podjazdy 688m
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 27 lutego 2016
Kategoria Samotne
Sobotnia siedemdziesiątka
Sobota rano, start.
Plan był na około 60 km, żeby na obiad zdążyć. Na obiad zdążyłem ale po 70 km.
Postanowiłem wyruszyć w niezbyt lubiane przeze mnie części Wielkopolski. Południowo-zachodnie tereny pod Poznaniem
nie kuszą za bardzo ponieważ tam ciągle wieje. Tym razem nie było inaczej. Ale słońce rekompensowało wiatr.
Ze Swarzędza przez Kobylepole na Franowo, pod wiaduktem i Pokrzywnem do A2. Okazało sie, że w kierunku zachodnim istnieje wzdłuż autostrady bardzo sympatyczna dróżka, niestety trochę podmokła.

Dojechałem nią do przejazdu kolejowego na Minikowie i po drugiej stronie A2 pierwsza posesja w starym stylu:

Dalej na zachód już po południowej stronie autostrady do Starołęckiej i w lewo wzdłuż Warty przez Czapury, Wiórek na Rogalin.
We Wiórku Warta spotkała się ze mną przy trasie:

Po drodze kolejna budowla nie z epoki obecnie obowiązującej:

Kolejno Rogalinek, Rogalin i Kórnik gdzie szczęśliwie można było juz opuścić trasę 431, która mimo soboty
obfitowała w auta i przydrożne stanowiska relaksu wątpliwej świeżości. ;-)
W Kórniku dogonili mnie szosowcy, pomachali i pojechali a ja w kierunku domu.
W związku z tym, że mój kierunek się zmienił, wiatr zaczął mi pomagać i tak sobie razem jechaliśmy w tym samym kierunku.
Skrzynki, Borówiec, kładka rowerowa w Robakowie i polna droga na Tulce.
Z zadumy wyrwał mnie okrzyk ptaszysk zwiastujących wiosnę. Trochę ich przeleciało nade mną więc obawy
przed obsraniem stały się dość natarczywe.

Sczęśliwie ptaki były łaskawe i nic od nich nie dostałem. Pozwoliło mi to zebrać siły na finisz mojej trasy.
Polną drogą do asfaltowego wiaduktu nad A2 i ponownie polną drogą do Tulec.
Tam już asfaltem przez Garby, Zalasewo, Nową Wieś, wiadukt i do domu.
Trasa mało zróżnicowana, łagodna ale wiatr trochę przeszkadzał.
Palcem po mapie:
Plan był na około 60 km, żeby na obiad zdążyć. Na obiad zdążyłem ale po 70 km.
Postanowiłem wyruszyć w niezbyt lubiane przeze mnie części Wielkopolski. Południowo-zachodnie tereny pod Poznaniem
nie kuszą za bardzo ponieważ tam ciągle wieje. Tym razem nie było inaczej. Ale słońce rekompensowało wiatr.
Ze Swarzędza przez Kobylepole na Franowo, pod wiaduktem i Pokrzywnem do A2. Okazało sie, że w kierunku zachodnim istnieje wzdłuż autostrady bardzo sympatyczna dróżka, niestety trochę podmokła.

Dojechałem nią do przejazdu kolejowego na Minikowie i po drugiej stronie A2 pierwsza posesja w starym stylu:

Dalej na zachód już po południowej stronie autostrady do Starołęckiej i w lewo wzdłuż Warty przez Czapury, Wiórek na Rogalin.
We Wiórku Warta spotkała się ze mną przy trasie:

Po drodze kolejna budowla nie z epoki obecnie obowiązującej:

Kolejno Rogalinek, Rogalin i Kórnik gdzie szczęśliwie można było juz opuścić trasę 431, która mimo soboty
obfitowała w auta i przydrożne stanowiska relaksu wątpliwej świeżości. ;-)
W Kórniku dogonili mnie szosowcy, pomachali i pojechali a ja w kierunku domu.
W związku z tym, że mój kierunek się zmienił, wiatr zaczął mi pomagać i tak sobie razem jechaliśmy w tym samym kierunku.
Skrzynki, Borówiec, kładka rowerowa w Robakowie i polna droga na Tulce.
Z zadumy wyrwał mnie okrzyk ptaszysk zwiastujących wiosnę. Trochę ich przeleciało nade mną więc obawy
przed obsraniem stały się dość natarczywe.

Sczęśliwie ptaki były łaskawe i nic od nich nie dostałem. Pozwoliło mi to zebrać siły na finisz mojej trasy.
Polną drogą do asfaltowego wiaduktu nad A2 i ponownie polną drogą do Tulec.
Tam już asfaltem przez Garby, Zalasewo, Nową Wieś, wiadukt i do domu.
Trasa mało zróżnicowana, łagodna ale wiatr trochę przeszkadzał.
Palcem po mapie:
- DST 70.82km
- Teren 15.00km
- Czas 03:22
- VAVG 21.04km/h
- VMAX 46.75km/h
- Temperatura 5.5°C
- Kalorie 5163kcal
- Podjazdy 515m
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 24 lutego 2016
Kategoria Samotne
Dziura pod chmurą
Historia dziury pod chmurą, która sie objawiła w końcowym etapie podróży.
Początkowo szosa na Sarbinowo - wiatr w plecy, średnia ponad 30 km/h.
Odbicie w prawo na Paczkowo - wiatr w bok, średnia spada do 23-25 km/h
Z Paczkowa na Gowarzewo - wiatr w twarz, średnia 20 km/h w bólach.
Na trasie z Gowarzewa do Szewc spotkałem chmurę:

która zjadła słońce:

Po kilku chwilach, najedzona chmura poszła sobie w kierunku południowym a w miejscu
jej walki ze słońcem powstał portral do piekła:

Taka historia.
Palcem po mapie:
Początkowo szosa na Sarbinowo - wiatr w plecy, średnia ponad 30 km/h.
Odbicie w prawo na Paczkowo - wiatr w bok, średnia spada do 23-25 km/h
Z Paczkowa na Gowarzewo - wiatr w twarz, średnia 20 km/h w bólach.
Na trasie z Gowarzewa do Szewc spotkałem chmurę:

która zjadła słońce:

Po kilku chwilach, najedzona chmura poszła sobie w kierunku południowym a w miejscu
jej walki ze słońcem powstał portral do piekła:

Taka historia.
Palcem po mapie:
- DST 28.10km
- Teren 8.00km
- Czas 01:20
- VAVG 21.08km/h
- VMAX 37.27km/h
- Temperatura 3.5°C
- Kalorie 2046kcal
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 23 lutego 2016
Kategoria Samotne
Jazda próbna
Stało się.
Po ponad miesiącu udało się wyprowadzić maszynę i jechać.
Pogoda dopisała, lekki wietrzyk, delikatne chmurki.
Nadarzyła się w końcu okazja, żeby sprawdzić efekty moich wymian.
Okazało się, że wszystko działa jak należy, Nawet lepiej.
Zamysł jazdy po suchym zniknął po paru minutach i w las
Pierwsze spotkanie w lesie to zielińskie pszczółki. U nich cisza, śpią jeszcze.

Potem wąwozami w kierunku ujścia Cybiny do jeziora Swarzędzkiego

i wciągające torfy

Kilka piaszczystych górek i przez Dolinę Cybiny, Gortatowo na Łowęcin.
Tam kilka prostych, żeby zgubić błotko z kół. Chwila oddechu i sesja:
Komin elektrociepłowni Karolin - działa

Obserwująca mnie sterta obornika:

I czekająca mnie droga:

Niestety wiatr postanowił sie odezwać i ostatnie kilka kilometrów trzeba było
mocniej deptać. Pomimo, że tylko 17 km, to błotka ładnie upstrzyły rower, wiec i on zadowolony.
Palcem po mapie:
Po ponad miesiącu udało się wyprowadzić maszynę i jechać.
Pogoda dopisała, lekki wietrzyk, delikatne chmurki.
Nadarzyła się w końcu okazja, żeby sprawdzić efekty moich wymian.
Okazało się, że wszystko działa jak należy, Nawet lepiej.
Zamysł jazdy po suchym zniknął po paru minutach i w las
Pierwsze spotkanie w lesie to zielińskie pszczółki. U nich cisza, śpią jeszcze.

Potem wąwozami w kierunku ujścia Cybiny do jeziora Swarzędzkiego

i wciągające torfy

Kilka piaszczystych górek i przez Dolinę Cybiny, Gortatowo na Łowęcin.
Tam kilka prostych, żeby zgubić błotko z kół. Chwila oddechu i sesja:
Komin elektrociepłowni Karolin - działa

Obserwująca mnie sterta obornika:

I czekająca mnie droga:

Niestety wiatr postanowił sie odezwać i ostatnie kilka kilometrów trzeba było
mocniej deptać. Pomimo, że tylko 17 km, to błotka ładnie upstrzyły rower, wiec i on zadowolony.
Palcem po mapie:
- DST 18.62km
- Teren 12.00km
- Czas 00:55
- VAVG 20.31km/h
- VMAX 35.11km/h
- Temperatura 5.6°C
- Kalorie 1246kcal
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze