Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2017
Dystans całkowity: | 247.60 km (w terenie 93.60 km; 37.80%) |
Czas w ruchu: | 12:37 |
Średnia prędkość: | 19.62 km/h |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 61.90 km i 3h 09m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 22 czerwca 2017
Kategoria Samotne
Północna połowa pierścienia
Przy okazji treningu piłki noznej lekko zmodyfikowana północna część pierścienia wokół Swarzędza. Z pływalni za jeziorem do działek w Gruszczynie, potem na Mechowo i nową drogą do Kobylnicy, dalej skrótem do Wierzenicy i szlakiem pierścienia do Uzarzewa. Sprint pod górę i niestety jescze brakuje pary w nodze. W Sarbinowei odbicie na Swarzędz, dotankowanie powietrza w koła i po młodego.
Palcem po mapie:
Palcem po mapie:
- DST 33.00km
- Teren 17.50km
- Czas 01:26
- VAVG 23.02km/h
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 17 czerwca 2017
Kategoria Grupowe
Niemcy zamiast Helu
Dawno temu padło hasło: Trzeba gdzieś pojechać i się napić. Wtedy też narodził się pomysł wycieczki rowerowej z Sopotu na Hel i z powrotem. Niestety, z różnych powodów plan ten nie został zrealizowany. Szybko musieliśmy znaleźć alternatywę i padło na Peenemunde. Start miał nastąpićw Międzyzdrojach i połowa trasy miała miec miejsce właśnie w Peenemunde. Czas pokazał, że nie do końca plany się realizują. Ale po kolei.
PLan zakładał wyjazd z Gniezna pociągiem Intercity do Miedzyzdrojów, tam rowerem w Niemcy i wieczorem powrót do Poznania i Gniezna.
Ustaliliśmy, że logistycznie lepiej będzie jak ja oraz K dojedziemy do P do Gniezna i z tamtąd wraz z A ruszymy nad morze.
Tak się stało i o 2:15 w nocy po przybyciu na peron okazało się, że pociąg ma już 40 min opóźnienia a w Poznaniu doszło kolejne 30 min. Dodatkowo mimo wykupienia 4 miejsc rowerowych dostępne były tylko 3 ale na to tez znaleźliśmy sposób.
Opóźnienie pociągu miało pewne plusy gdyż ominął nas deszcz w Miedzyzdrojach.
Jak już wysiedliśmy na peronie, ubraliśmy przeciwdeszczówki na resztki opadów i w świat. Po znalezieniu szlaku R10 skierowaliśmy się w kierunku Niemiec.
Gdy zabudowania pozostały za nami zrobiło sie cieplej i trzeba było się rozebrać gdzieś w lesie

i dalej do Swinoujścia. Po wyjeździe z lasu minęliśmy gazoport


i skierowaliśmy swoje koła w kierunku przeprawy promowej przez Świnę

W Świnoujściu postanowiliśmy coś przekąsić przed niemiecka granicą. Znalezienie czegokolwiek za mniej niż 30 pln za cheesburgera było trudne. Na szczęście na drodze równoległej do morza była budka a tam szaszłyki i kiełbasa oraz piwo.

Jak już najedliśmy się to pora przekroczyć granicę:

i na zachód. Wrażenia niesamowite jak na odcinku kilkuset metrów mogą występować aż tak różne warunki. Droga dla rowerów w Niemczech była równa, oddzielona od ruchu pieszych paskiem ziemii. Nikt nikomu nie przeszkadzał. Było kilka miejsc, gdzie należało zejść z roweru i wszyscy schodzili. Co chwila parkingi rowerowe i ujęcia wody i niesamowita cisza.

I juz jak ochłonęliśmy z wrażeń dojechaliśmy do Ahlbeck i zatrzymaliśmy sie obok secesyjnego zegara

Po krótkim popasie ruszyliśmy dalej. Pogoda zaczęła nam sprzyjać, nie padało a wiatr nie dawał sie aż tak we znaki. W miejscowości Bansin promenada przeszła w uroczą leśną drogę i zaczęliśmy się wspinać na górę Langenberg.

Jak sie trochę wypłaszczyło i las sie skończył jechaliśmy wzdłuż pól kampingowych. Dojechaliśmy do miejscowości Uckeritz i tam po ustaleniach i posilku obraliśmy kurs na Polskę. Wracając tż samą trasą zatrzymaliśmy sie żeby spojrzeć na morze z urwiska w Bansin

Powrót do kraju przebiegł spokojnie. W Świnoujściu zaatakowaliśmy Biedronkę żeby zaopatrzyć sie w napoje i udaliśmy sie na prom.

Z promu do lasu obok Gazoportu i do Miedzyzdrojów. Tam stwierdziliśmy, że pora najwyższa na relaks na plaży. Przy wejściu na plażę znaleźliśmy fajny pub i chwilke tam zabawiliśmy

Po sjeście na plaży pojechaliśmy w miasto, żeby coś przekąsić przed pociągiem i na peron. Tam szybkie przebranie i gotowi do podróży do Poznania/Gniezna

Ja oraz K wysiedliśmy w Poznaniu i pojechaliśmy rowerami do domów. A i P do Gniezna.
Z racji łączonych wycieczek palcem po mapach:
PLan zakładał wyjazd z Gniezna pociągiem Intercity do Miedzyzdrojów, tam rowerem w Niemcy i wieczorem powrót do Poznania i Gniezna.
Ustaliliśmy, że logistycznie lepiej będzie jak ja oraz K dojedziemy do P do Gniezna i z tamtąd wraz z A ruszymy nad morze.
Tak się stało i o 2:15 w nocy po przybyciu na peron okazało się, że pociąg ma już 40 min opóźnienia a w Poznaniu doszło kolejne 30 min. Dodatkowo mimo wykupienia 4 miejsc rowerowych dostępne były tylko 3 ale na to tez znaleźliśmy sposób.
Opóźnienie pociągu miało pewne plusy gdyż ominął nas deszcz w Miedzyzdrojach.
Jak już wysiedliśmy na peronie, ubraliśmy przeciwdeszczówki na resztki opadów i w świat. Po znalezieniu szlaku R10 skierowaliśmy się w kierunku Niemiec.
Gdy zabudowania pozostały za nami zrobiło sie cieplej i trzeba było się rozebrać gdzieś w lesie

i dalej do Swinoujścia. Po wyjeździe z lasu minęliśmy gazoport


i skierowaliśmy swoje koła w kierunku przeprawy promowej przez Świnę

W Świnoujściu postanowiliśmy coś przekąsić przed niemiecka granicą. Znalezienie czegokolwiek za mniej niż 30 pln za cheesburgera było trudne. Na szczęście na drodze równoległej do morza była budka a tam szaszłyki i kiełbasa oraz piwo.

Jak już najedliśmy się to pora przekroczyć granicę:

i na zachód. Wrażenia niesamowite jak na odcinku kilkuset metrów mogą występować aż tak różne warunki. Droga dla rowerów w Niemczech była równa, oddzielona od ruchu pieszych paskiem ziemii. Nikt nikomu nie przeszkadzał. Było kilka miejsc, gdzie należało zejść z roweru i wszyscy schodzili. Co chwila parkingi rowerowe i ujęcia wody i niesamowita cisza.

I juz jak ochłonęliśmy z wrażeń dojechaliśmy do Ahlbeck i zatrzymaliśmy sie obok secesyjnego zegara

Po krótkim popasie ruszyliśmy dalej. Pogoda zaczęła nam sprzyjać, nie padało a wiatr nie dawał sie aż tak we znaki. W miejscowości Bansin promenada przeszła w uroczą leśną drogę i zaczęliśmy się wspinać na górę Langenberg.

Jak sie trochę wypłaszczyło i las sie skończył jechaliśmy wzdłuż pól kampingowych. Dojechaliśmy do miejscowości Uckeritz i tam po ustaleniach i posilku obraliśmy kurs na Polskę. Wracając tż samą trasą zatrzymaliśmy sie żeby spojrzeć na morze z urwiska w Bansin

Powrót do kraju przebiegł spokojnie. W Świnoujściu zaatakowaliśmy Biedronkę żeby zaopatrzyć sie w napoje i udaliśmy sie na prom.

Z promu do lasu obok Gazoportu i do Miedzyzdrojów. Tam stwierdziliśmy, że pora najwyższa na relaks na plaży. Przy wejściu na plażę znaleźliśmy fajny pub i chwilke tam zabawiliśmy

Po sjeście na plaży pojechaliśmy w miasto, żeby coś przekąsić przed pociągiem i na peron. Tam szybkie przebranie i gotowi do podróży do Poznania/Gniezna

Ja oraz K wysiedliśmy w Poznaniu i pojechaliśmy rowerami do domów. A i P do Gniezna.
Z racji łączonych wycieczek palcem po mapach:
- DST 150.80km
- Teren 60.00km
- Czas 08:31
- VAVG 17.71km/h
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 12 czerwca 2017
Kategoria Samotne
Czwartkowy pół pierścień
Po odstawieniu Młodego piłkarza pół pierścienia wokół Swarzędza przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, zaczynając od Garb.
- DST 28.30km
- Teren 16.10km
- Czas 01:15
- VAVG 22.64km/h
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 1 czerwca 2017
Kategoria Grupowe
Szosowa kicha w górskiej oponie? - nie działa...
Po telefonicznej awizacji umówiłem sie ze Sławkiem i Tomkiem na wypad rowerowy. Wcześniej odstawiłem Młodego na trening i z troską przypiąłem Jego rower do trybuny na boisku. Na starcie wycieczki okazało się, że przyszedłem z nożem na strzelaninę gdyż tylko ja miałem tower mtb. Oni szosy. Trudno, jedziemy.

Przez Łowęcin, Sarbinowo, Górę, Kostrzyn, Gowarzewo i już prawie Swarzędz ale wtedy powietrze z koła postanowiło zostać za mną.
Najpierw próba dopompowania a potem szatański pomysł, że skoro mozna wdmuchać 12 barów w dętke szosową to pewnie rozejdzie sie na tyle, że wypełni opone mtb. Nic bardziej mylnego, dętka powyginała sie w oponie i efekt żaden. Koledzy pojechali dalej a dla mnie to był koniec wycieczki. Pierwszy raz wyjechałem bez zapasowej detki. Z racji, że juz pora była odbioru młodego z treningu, zadzwoniłem do żony i Ona Go odebrała, przyjechali po mnie i pojechaliśmy po rower Młodego.
Okazało sie, że boisko zamkniete już na kłódke i nie można sie dostac do roweru. Szcześliwie jeden z trenerów był w okolicy i cofnął się, żeby uwolnić rower. Taka przygoda
Palcem po mapie:

Przez Łowęcin, Sarbinowo, Górę, Kostrzyn, Gowarzewo i już prawie Swarzędz ale wtedy powietrze z koła postanowiło zostać za mną.
Najpierw próba dopompowania a potem szatański pomysł, że skoro mozna wdmuchać 12 barów w dętke szosową to pewnie rozejdzie sie na tyle, że wypełni opone mtb. Nic bardziej mylnego, dętka powyginała sie w oponie i efekt żaden. Koledzy pojechali dalej a dla mnie to był koniec wycieczki. Pierwszy raz wyjechałem bez zapasowej detki. Z racji, że juz pora była odbioru młodego z treningu, zadzwoniłem do żony i Ona Go odebrała, przyjechali po mnie i pojechaliśmy po rower Młodego.
Okazało sie, że boisko zamkniete już na kłódke i nie można sie dostac do roweru. Szcześliwie jeden z trenerów był w okolicy i cofnął się, żeby uwolnić rower. Taka przygoda
Palcem po mapie:
- DST 35.50km
- Czas 01:25
- VAVG 25.06km/h
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze