Czwartek, 20 lipca 2017
Kategoria Samotne
W deszczu i wietrze
Niezrealizowany plan pętli po miejscach związanych mitami i legndami powiatu gnieźnieńskiego. Po kilku kilometrach zaczął padać deszcz, potem przestał ale była taka ilość wody na drodze, że nie dało się na sucho pojechać. W związku z tym powrót do domu.
Palcem po mapie:
Palcem po mapie:
- DST 57.00km
- Czas 02:24
- VAVG 23.75km/h
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 18 lipca 2017
Kategoria Samotne
Niedokończona pętla...
Bez pomysłu na wypad więc na Maltę i w koło jak chomik. W trakcie trzeciego okrążenia postanowił los, że powinienem wrócić i ...
palcem po mapie
palcem po mapie
- DST 31.30km
- Teren 1.10km
- Czas 01:27
- VAVG 21.59km/h
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 17 lipca 2017
Kategoria Samotne
Okolice Kórnika
Po gonitwach niedzielnych i przezbrojeniu roweru na szosowego Frankensteina, wypad w okolice Kórnika. Najpierw z wiatrem na Sarbinowo, Paczkowo, Kleszczewo i na Kórnik. Tam promenadą w kierunku pd-wsch i wokół jeziora malowniczą ścieżką

i taką też

Ścieżka kończy się przy polu naiotowym w okolicach McDonald's i tam serwisówką na Skrzynki i dalej na Kamionki.Po drodze wóz strażacki w ciekawej aranżacji

Koninko, Tulce i dom
Palcem po mapie

i taką też

Ścieżka kończy się przy polu naiotowym w okolicach McDonald's i tam serwisówką na Skrzynki i dalej na Kamionki.Po drodze wóz strażacki w ciekawej aranżacji

Koninko, Tulce i dom
Palcem po mapie
- DST 60.80km
- Teren 4.80km
- Czas 02:35
- VAVG 23.54km/h
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 16 lipca 2017
Kategoria Gonitwy
Gogol MTB Czerwonak
Na debiut w cyklu wyścigów z serii Gogol MTB przypadło zmierzyć się z Puszczą Zielonką i pogromczynią kolarskich łydek - Dziewiczą Górą. Cały start stał pod znakiem zapytania, ponieważ do samego końca nie widniało moje nazwisko na liście startowej. Na miejscu okazało się, że wystarczy uzupełnić kilka danych do profilu i w drogę.
Przed wyścigiem trzeba było zamontować nr startowy

zamienić kilka słów ze znajomymi i ustawić się w sektorze dla debiutantów, czyli w ostatnim.
Od godziny 11:45, co dwie minuty startowały kolejne sektory i w kończu pora przyszła na nasz. Gwizdek i gira w pedał

Niestety nie było kolorowo z racji wąskiej ścieżki i tłumu, wolniejszych uczestników. Wyprzedzanie mogło odbywać się krzakami na poboczu albo na chama środkiem. Po około 8 kilometrach udało się zastawić w tyle tych poniżej 20 km/h i można było deptać swoje. Co jakiś czas trafiały sie osoby z "lepszych" sektorów i powoli zbliżaliśmy się do podjazdów na Dziewiczą. Pierwszy podjazd od strony południowo wschodniej, pośród korzeni i wyrw a w połowie drogi skręt o 90 st i z 12% lekko nachylenia, kolejno zjazd, hopka i długi zjazd w lewo. Drugi podjazd bardziej wydłużony i jednolity, potem hopka i delikatny podjazd prawie pod samą wieże. Ostatnia hopka przed w prawo do parkingu i podjazd do szutrówki

i parę metró dalej Pani ze zdjęcia chciała mnie zjeść bo się rzuciła w moją stronę i trzeba było kilka metrów deptać. Już na kołach w kierunku Kilera, na dół, w prawo przy placu zabaw do siodła, pod stromiznę w lewo i na drogę w kierunku leśniczówki. Tam kilka zakrętów po chaszczach, droga na Annowo i łąką w kierunku mety.
Okurzony, zziajany ale zadowolony. 331/488 open i 139/182 w M3
Palcem po mapie:
Przed wyścigiem trzeba było zamontować nr startowy

zamienić kilka słów ze znajomymi i ustawić się w sektorze dla debiutantów, czyli w ostatnim.
Od godziny 11:45, co dwie minuty startowały kolejne sektory i w kończu pora przyszła na nasz. Gwizdek i gira w pedał

Niestety nie było kolorowo z racji wąskiej ścieżki i tłumu, wolniejszych uczestników. Wyprzedzanie mogło odbywać się krzakami na poboczu albo na chama środkiem. Po około 8 kilometrach udało się zastawić w tyle tych poniżej 20 km/h i można było deptać swoje. Co jakiś czas trafiały sie osoby z "lepszych" sektorów i powoli zbliżaliśmy się do podjazdów na Dziewiczą. Pierwszy podjazd od strony południowo wschodniej, pośród korzeni i wyrw a w połowie drogi skręt o 90 st i z 12% lekko nachylenia, kolejno zjazd, hopka i długi zjazd w lewo. Drugi podjazd bardziej wydłużony i jednolity, potem hopka i delikatny podjazd prawie pod samą wieże. Ostatnia hopka przed w prawo do parkingu i podjazd do szutrówki

i parę metró dalej Pani ze zdjęcia chciała mnie zjeść bo się rzuciła w moją stronę i trzeba było kilka metrów deptać. Już na kołach w kierunku Kilera, na dół, w prawo przy placu zabaw do siodła, pod stromiznę w lewo i na drogę w kierunku leśniczówki. Tam kilka zakrętów po chaszczach, droga na Annowo i łąką w kierunku mety.
Okurzony, zziajany ale zadowolony. 331/488 open i 139/182 w M3
Palcem po mapie:
- DST 33.00km
- Teren 33.00km
- Czas 01:31
- VAVG 21.76km/h
- VMAX 42.50km/h
- Temperatura 33.0°C
- Kalorie 1394kcal
- Podjazdy 309m
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 lipca 2017
Kategoria Samotne
Za dużo mocy - suport padł
Po piątkowej wymianie zawieszenia na terenowe, korby na 42-ke i kasety na 8 rzędową, przyszedł czas na przetestowanie takiego zestawu wterenie. Z racji odbywającego się w niedziele Gogol'a i planowanej mojej obecności tam, postanowiłem objechać trasę.
W kierunku Puszczy Zielonki przez Kobylnicę, Wierzenicę i okolice MIelna i na Trakcie na trasę Gogola. Odcinek znany w kierunku Dziewiczej Góry minął miło i spokojnie. Przed szczytem odbicie w lewo i potem w prawi i wspinaczka. Pierwszy podjazd poiedzy szkółkami drzew z zakrętem ponad 90 stopni i zjazd. Ostry skręt w lewo potem na dole w prawo i kolejny podjazd. Leśna ścieżka z delikatnymi konarami, krótki zjazd i podjazd prawie pod wieżę. Przed szczytem w prawo ostry skręt w lewo i podjazd wyżłobioną przez wodę ścieżką z wielką iloscią konarów. Moim zdaniem najcięższy. Przy szutrówce w prawo, Killerem w dół, w prawo i obok placu zabaw już spokojniejszym podjazdem do pierwszego z podjazdów i w lewo pod górkę z chyba 12% nachyleniem. Potem ostry zjazd po piachu i w lewo w kierunku Bazy. Przed Bazą w prawo i przed leśniczówką znowu w prawo, podjazd, łąka w lewo i droga. Kamienistą w prawo i potem w lewo i ... jebs!!!
Urwałem wałek suportu. Pękł zwyczjnie a dzień wcześniej myślałem o jego wymianie. Pozostało pozbierać klamoty i wracać do domu.
Okazało się, że jedną nogą od biedy da sie jechać ale pod górki już nie bardzo

więc wybierając najbardziej neutralne trasy ( co w Puszczy jest prawie niewykonalne), jakoś powróciłem do domu. Szczęśliwie żona zdążyła przed zamknięciem sklepu zakupić i po bojach z odkręceniem (zapieczony), sprzęt jest gotowy do walki.
Dzisiejsza trasa rejestrowana była za pomocą Locusa i dzięki temu zużyłem mniej baterii gdyż Strava i Locus jednocześnie pochłaniają masę pamięci a co za tym idzie, baterii. Dzięki temu też aparat działał zdecydowanie szybciej i się nie mulił.
Tradycyjnie palcem po mapie:
W kierunku Puszczy Zielonki przez Kobylnicę, Wierzenicę i okolice MIelna i na Trakcie na trasę Gogola. Odcinek znany w kierunku Dziewiczej Góry minął miło i spokojnie. Przed szczytem odbicie w lewo i potem w prawi i wspinaczka. Pierwszy podjazd poiedzy szkółkami drzew z zakrętem ponad 90 stopni i zjazd. Ostry skręt w lewo potem na dole w prawo i kolejny podjazd. Leśna ścieżka z delikatnymi konarami, krótki zjazd i podjazd prawie pod wieżę. Przed szczytem w prawo ostry skręt w lewo i podjazd wyżłobioną przez wodę ścieżką z wielką iloscią konarów. Moim zdaniem najcięższy. Przy szutrówce w prawo, Killerem w dół, w prawo i obok placu zabaw już spokojniejszym podjazdem do pierwszego z podjazdów i w lewo pod górkę z chyba 12% nachyleniem. Potem ostry zjazd po piachu i w lewo w kierunku Bazy. Przed Bazą w prawo i przed leśniczówką znowu w prawo, podjazd, łąka w lewo i droga. Kamienistą w prawo i potem w lewo i ... jebs!!!
Urwałem wałek suportu. Pękł zwyczjnie a dzień wcześniej myślałem o jego wymianie. Pozostało pozbierać klamoty i wracać do domu.
Okazało się, że jedną nogą od biedy da sie jechać ale pod górki już nie bardzo

więc wybierając najbardziej neutralne trasy ( co w Puszczy jest prawie niewykonalne), jakoś powróciłem do domu. Szczęśliwie żona zdążyła przed zamknięciem sklepu zakupić i po bojach z odkręceniem (zapieczony), sprzęt jest gotowy do walki.
Dzisiejsza trasa rejestrowana była za pomocą Locusa i dzięki temu zużyłem mniej baterii gdyż Strava i Locus jednocześnie pochłaniają masę pamięci a co za tym idzie, baterii. Dzięki temu też aparat działał zdecydowanie szybciej i się nie mulił.
Tradycyjnie palcem po mapie:
- DST 34.20km
- Teren 30.70km
- Czas 02:32
- VAVG 13.50km/h
- VMAX 38.90km/h
- Temperatura 24.7°C
- Kalorie 1354kcal
- Podjazdy 301m
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 lipca 2017
Kategoria Samotne
Legendy Wielkopolski - Izyda z Małachowa oraz Smok z Drachowa
Tym razem dwie pieczenie przy jednym ogniu.
Na szlaku do Małachowa znajduje się miejscowość Drachowo a w niej żył podobno smok. Krótka notka pod linkiem poniżej:
http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/37367,drac...

Natomiast w Małachowie Złych Miejsc znajduje się figura Izydy z Horusem, która trafiła tu z powodów opisanych ponizej:
http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/37366,mala...

Wyruszając około 6 rano na wyprawę udało uchwycić w obiektyw opad deszczu kilkanaście kilometrów dalej

Droga w 99% asfaltowa, wiatr oczywiście z zachodu więc droga powrotna była uciążliwa. Zwłaszcza, że sie wzmógł.
Palcem po mapie:
Na szlaku do Małachowa znajduje się miejscowość Drachowo a w niej żył podobno smok. Krótka notka pod linkiem poniżej:
http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/37367,drac...

Natomiast w Małachowie Złych Miejsc znajduje się figura Izydy z Horusem, która trafiła tu z powodów opisanych ponizej:
http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/37366,mala...

Wyruszając około 6 rano na wyprawę udało uchwycić w obiektyw opad deszczu kilkanaście kilometrów dalej

Droga w 99% asfaltowa, wiatr oczywiście z zachodu więc droga powrotna była uciążliwa. Zwłaszcza, że sie wzmógł.
Palcem po mapie:
- DST 106.80km
- Teren 5.50km
- Czas 04:34
- VAVG 23.39km/h
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 22 czerwca 2017
Kategoria Samotne
Północna połowa pierścienia
Przy okazji treningu piłki noznej lekko zmodyfikowana północna część pierścienia wokół Swarzędza. Z pływalni za jeziorem do działek w Gruszczynie, potem na Mechowo i nową drogą do Kobylnicy, dalej skrótem do Wierzenicy i szlakiem pierścienia do Uzarzewa. Sprint pod górę i niestety jescze brakuje pary w nodze. W Sarbinowei odbicie na Swarzędz, dotankowanie powietrza w koła i po młodego.
Palcem po mapie:
Palcem po mapie:
- DST 33.00km
- Teren 17.50km
- Czas 01:26
- VAVG 23.02km/h
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 17 czerwca 2017
Kategoria Grupowe
Niemcy zamiast Helu
Dawno temu padło hasło: Trzeba gdzieś pojechać i się napić. Wtedy też narodził się pomysł wycieczki rowerowej z Sopotu na Hel i z powrotem. Niestety, z różnych powodów plan ten nie został zrealizowany. Szybko musieliśmy znaleźć alternatywę i padło na Peenemunde. Start miał nastąpićw Międzyzdrojach i połowa trasy miała miec miejsce właśnie w Peenemunde. Czas pokazał, że nie do końca plany się realizują. Ale po kolei.
PLan zakładał wyjazd z Gniezna pociągiem Intercity do Miedzyzdrojów, tam rowerem w Niemcy i wieczorem powrót do Poznania i Gniezna.
Ustaliliśmy, że logistycznie lepiej będzie jak ja oraz K dojedziemy do P do Gniezna i z tamtąd wraz z A ruszymy nad morze.
Tak się stało i o 2:15 w nocy po przybyciu na peron okazało się, że pociąg ma już 40 min opóźnienia a w Poznaniu doszło kolejne 30 min. Dodatkowo mimo wykupienia 4 miejsc rowerowych dostępne były tylko 3 ale na to tez znaleźliśmy sposób.
Opóźnienie pociągu miało pewne plusy gdyż ominął nas deszcz w Miedzyzdrojach.
Jak już wysiedliśmy na peronie, ubraliśmy przeciwdeszczówki na resztki opadów i w świat. Po znalezieniu szlaku R10 skierowaliśmy się w kierunku Niemiec.
Gdy zabudowania pozostały za nami zrobiło sie cieplej i trzeba było się rozebrać gdzieś w lesie

i dalej do Swinoujścia. Po wyjeździe z lasu minęliśmy gazoport


i skierowaliśmy swoje koła w kierunku przeprawy promowej przez Świnę

W Świnoujściu postanowiliśmy coś przekąsić przed niemiecka granicą. Znalezienie czegokolwiek za mniej niż 30 pln za cheesburgera było trudne. Na szczęście na drodze równoległej do morza była budka a tam szaszłyki i kiełbasa oraz piwo.

Jak już najedliśmy się to pora przekroczyć granicę:

i na zachód. Wrażenia niesamowite jak na odcinku kilkuset metrów mogą występować aż tak różne warunki. Droga dla rowerów w Niemczech była równa, oddzielona od ruchu pieszych paskiem ziemii. Nikt nikomu nie przeszkadzał. Było kilka miejsc, gdzie należało zejść z roweru i wszyscy schodzili. Co chwila parkingi rowerowe i ujęcia wody i niesamowita cisza.

I juz jak ochłonęliśmy z wrażeń dojechaliśmy do Ahlbeck i zatrzymaliśmy sie obok secesyjnego zegara

Po krótkim popasie ruszyliśmy dalej. Pogoda zaczęła nam sprzyjać, nie padało a wiatr nie dawał sie aż tak we znaki. W miejscowości Bansin promenada przeszła w uroczą leśną drogę i zaczęliśmy się wspinać na górę Langenberg.

Jak sie trochę wypłaszczyło i las sie skończył jechaliśmy wzdłuż pól kampingowych. Dojechaliśmy do miejscowości Uckeritz i tam po ustaleniach i posilku obraliśmy kurs na Polskę. Wracając tż samą trasą zatrzymaliśmy sie żeby spojrzeć na morze z urwiska w Bansin

Powrót do kraju przebiegł spokojnie. W Świnoujściu zaatakowaliśmy Biedronkę żeby zaopatrzyć sie w napoje i udaliśmy sie na prom.

Z promu do lasu obok Gazoportu i do Miedzyzdrojów. Tam stwierdziliśmy, że pora najwyższa na relaks na plaży. Przy wejściu na plażę znaleźliśmy fajny pub i chwilke tam zabawiliśmy

Po sjeście na plaży pojechaliśmy w miasto, żeby coś przekąsić przed pociągiem i na peron. Tam szybkie przebranie i gotowi do podróży do Poznania/Gniezna

Ja oraz K wysiedliśmy w Poznaniu i pojechaliśmy rowerami do domów. A i P do Gniezna.
Z racji łączonych wycieczek palcem po mapach:
PLan zakładał wyjazd z Gniezna pociągiem Intercity do Miedzyzdrojów, tam rowerem w Niemcy i wieczorem powrót do Poznania i Gniezna.
Ustaliliśmy, że logistycznie lepiej będzie jak ja oraz K dojedziemy do P do Gniezna i z tamtąd wraz z A ruszymy nad morze.
Tak się stało i o 2:15 w nocy po przybyciu na peron okazało się, że pociąg ma już 40 min opóźnienia a w Poznaniu doszło kolejne 30 min. Dodatkowo mimo wykupienia 4 miejsc rowerowych dostępne były tylko 3 ale na to tez znaleźliśmy sposób.
Opóźnienie pociągu miało pewne plusy gdyż ominął nas deszcz w Miedzyzdrojach.
Jak już wysiedliśmy na peronie, ubraliśmy przeciwdeszczówki na resztki opadów i w świat. Po znalezieniu szlaku R10 skierowaliśmy się w kierunku Niemiec.
Gdy zabudowania pozostały za nami zrobiło sie cieplej i trzeba było się rozebrać gdzieś w lesie

i dalej do Swinoujścia. Po wyjeździe z lasu minęliśmy gazoport


i skierowaliśmy swoje koła w kierunku przeprawy promowej przez Świnę

W Świnoujściu postanowiliśmy coś przekąsić przed niemiecka granicą. Znalezienie czegokolwiek za mniej niż 30 pln za cheesburgera było trudne. Na szczęście na drodze równoległej do morza była budka a tam szaszłyki i kiełbasa oraz piwo.

Jak już najedliśmy się to pora przekroczyć granicę:

i na zachód. Wrażenia niesamowite jak na odcinku kilkuset metrów mogą występować aż tak różne warunki. Droga dla rowerów w Niemczech była równa, oddzielona od ruchu pieszych paskiem ziemii. Nikt nikomu nie przeszkadzał. Było kilka miejsc, gdzie należało zejść z roweru i wszyscy schodzili. Co chwila parkingi rowerowe i ujęcia wody i niesamowita cisza.

I juz jak ochłonęliśmy z wrażeń dojechaliśmy do Ahlbeck i zatrzymaliśmy sie obok secesyjnego zegara

Po krótkim popasie ruszyliśmy dalej. Pogoda zaczęła nam sprzyjać, nie padało a wiatr nie dawał sie aż tak we znaki. W miejscowości Bansin promenada przeszła w uroczą leśną drogę i zaczęliśmy się wspinać na górę Langenberg.

Jak sie trochę wypłaszczyło i las sie skończył jechaliśmy wzdłuż pól kampingowych. Dojechaliśmy do miejscowości Uckeritz i tam po ustaleniach i posilku obraliśmy kurs na Polskę. Wracając tż samą trasą zatrzymaliśmy sie żeby spojrzeć na morze z urwiska w Bansin

Powrót do kraju przebiegł spokojnie. W Świnoujściu zaatakowaliśmy Biedronkę żeby zaopatrzyć sie w napoje i udaliśmy sie na prom.

Z promu do lasu obok Gazoportu i do Miedzyzdrojów. Tam stwierdziliśmy, że pora najwyższa na relaks na plaży. Przy wejściu na plażę znaleźliśmy fajny pub i chwilke tam zabawiliśmy

Po sjeście na plaży pojechaliśmy w miasto, żeby coś przekąsić przed pociągiem i na peron. Tam szybkie przebranie i gotowi do podróży do Poznania/Gniezna

Ja oraz K wysiedliśmy w Poznaniu i pojechaliśmy rowerami do domów. A i P do Gniezna.
Z racji łączonych wycieczek palcem po mapach:
- DST 150.80km
- Teren 60.00km
- Czas 08:31
- VAVG 17.71km/h
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 12 czerwca 2017
Kategoria Samotne
Czwartkowy pół pierścień
Po odstawieniu Młodego piłkarza pół pierścienia wokół Swarzędza przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, zaczynając od Garb.
- DST 28.30km
- Teren 16.10km
- Czas 01:15
- VAVG 22.64km/h
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 1 czerwca 2017
Kategoria Grupowe
Szosowa kicha w górskiej oponie? - nie działa...
Po telefonicznej awizacji umówiłem sie ze Sławkiem i Tomkiem na wypad rowerowy. Wcześniej odstawiłem Młodego na trening i z troską przypiąłem Jego rower do trybuny na boisku. Na starcie wycieczki okazało się, że przyszedłem z nożem na strzelaninę gdyż tylko ja miałem tower mtb. Oni szosy. Trudno, jedziemy.

Przez Łowęcin, Sarbinowo, Górę, Kostrzyn, Gowarzewo i już prawie Swarzędz ale wtedy powietrze z koła postanowiło zostać za mną.
Najpierw próba dopompowania a potem szatański pomysł, że skoro mozna wdmuchać 12 barów w dętke szosową to pewnie rozejdzie sie na tyle, że wypełni opone mtb. Nic bardziej mylnego, dętka powyginała sie w oponie i efekt żaden. Koledzy pojechali dalej a dla mnie to był koniec wycieczki. Pierwszy raz wyjechałem bez zapasowej detki. Z racji, że juz pora była odbioru młodego z treningu, zadzwoniłem do żony i Ona Go odebrała, przyjechali po mnie i pojechaliśmy po rower Młodego.
Okazało sie, że boisko zamkniete już na kłódke i nie można sie dostac do roweru. Szcześliwie jeden z trenerów był w okolicy i cofnął się, żeby uwolnić rower. Taka przygoda
Palcem po mapie:

Przez Łowęcin, Sarbinowo, Górę, Kostrzyn, Gowarzewo i już prawie Swarzędz ale wtedy powietrze z koła postanowiło zostać za mną.
Najpierw próba dopompowania a potem szatański pomysł, że skoro mozna wdmuchać 12 barów w dętke szosową to pewnie rozejdzie sie na tyle, że wypełni opone mtb. Nic bardziej mylnego, dętka powyginała sie w oponie i efekt żaden. Koledzy pojechali dalej a dla mnie to był koniec wycieczki. Pierwszy raz wyjechałem bez zapasowej detki. Z racji, że juz pora była odbioru młodego z treningu, zadzwoniłem do żony i Ona Go odebrała, przyjechali po mnie i pojechaliśmy po rower Młodego.
Okazało sie, że boisko zamkniete już na kłódke i nie można sie dostac do roweru. Szcześliwie jeden z trenerów był w okolicy i cofnął się, żeby uwolnić rower. Taka przygoda
Palcem po mapie:
- DST 35.50km
- Czas 01:25
- VAVG 25.06km/h
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze