Sobota, 27 lutego 2016
Kategoria Samotne
Sobotnia siedemdziesiątka
Sobota rano, start.
Plan był na około 60 km, żeby na obiad zdążyć. Na obiad zdążyłem ale po 70 km.
Postanowiłem wyruszyć w niezbyt lubiane przeze mnie części Wielkopolski. Południowo-zachodnie tereny pod Poznaniem
nie kuszą za bardzo ponieważ tam ciągle wieje. Tym razem nie było inaczej. Ale słońce rekompensowało wiatr.
Ze Swarzędza przez Kobylepole na Franowo, pod wiaduktem i Pokrzywnem do A2. Okazało sie, że w kierunku zachodnim istnieje wzdłuż autostrady bardzo sympatyczna dróżka, niestety trochę podmokła.

Dojechałem nią do przejazdu kolejowego na Minikowie i po drugiej stronie A2 pierwsza posesja w starym stylu:

Dalej na zachód już po południowej stronie autostrady do Starołęckiej i w lewo wzdłuż Warty przez Czapury, Wiórek na Rogalin.
We Wiórku Warta spotkała się ze mną przy trasie:

Po drodze kolejna budowla nie z epoki obecnie obowiązującej:

Kolejno Rogalinek, Rogalin i Kórnik gdzie szczęśliwie można było juz opuścić trasę 431, która mimo soboty
obfitowała w auta i przydrożne stanowiska relaksu wątpliwej świeżości. ;-)
W Kórniku dogonili mnie szosowcy, pomachali i pojechali a ja w kierunku domu.
W związku z tym, że mój kierunek się zmienił, wiatr zaczął mi pomagać i tak sobie razem jechaliśmy w tym samym kierunku.
Skrzynki, Borówiec, kładka rowerowa w Robakowie i polna droga na Tulce.
Z zadumy wyrwał mnie okrzyk ptaszysk zwiastujących wiosnę. Trochę ich przeleciało nade mną więc obawy
przed obsraniem stały się dość natarczywe.

Sczęśliwie ptaki były łaskawe i nic od nich nie dostałem. Pozwoliło mi to zebrać siły na finisz mojej trasy.
Polną drogą do asfaltowego wiaduktu nad A2 i ponownie polną drogą do Tulec.
Tam już asfaltem przez Garby, Zalasewo, Nową Wieś, wiadukt i do domu.
Trasa mało zróżnicowana, łagodna ale wiatr trochę przeszkadzał.
Palcem po mapie:
Plan był na około 60 km, żeby na obiad zdążyć. Na obiad zdążyłem ale po 70 km.
Postanowiłem wyruszyć w niezbyt lubiane przeze mnie części Wielkopolski. Południowo-zachodnie tereny pod Poznaniem
nie kuszą za bardzo ponieważ tam ciągle wieje. Tym razem nie było inaczej. Ale słońce rekompensowało wiatr.
Ze Swarzędza przez Kobylepole na Franowo, pod wiaduktem i Pokrzywnem do A2. Okazało sie, że w kierunku zachodnim istnieje wzdłuż autostrady bardzo sympatyczna dróżka, niestety trochę podmokła.

Dojechałem nią do przejazdu kolejowego na Minikowie i po drugiej stronie A2 pierwsza posesja w starym stylu:

Dalej na zachód już po południowej stronie autostrady do Starołęckiej i w lewo wzdłuż Warty przez Czapury, Wiórek na Rogalin.
We Wiórku Warta spotkała się ze mną przy trasie:

Po drodze kolejna budowla nie z epoki obecnie obowiązującej:

Kolejno Rogalinek, Rogalin i Kórnik gdzie szczęśliwie można było juz opuścić trasę 431, która mimo soboty
obfitowała w auta i przydrożne stanowiska relaksu wątpliwej świeżości. ;-)
W Kórniku dogonili mnie szosowcy, pomachali i pojechali a ja w kierunku domu.
W związku z tym, że mój kierunek się zmienił, wiatr zaczął mi pomagać i tak sobie razem jechaliśmy w tym samym kierunku.
Skrzynki, Borówiec, kładka rowerowa w Robakowie i polna droga na Tulce.
Z zadumy wyrwał mnie okrzyk ptaszysk zwiastujących wiosnę. Trochę ich przeleciało nade mną więc obawy
przed obsraniem stały się dość natarczywe.

Sczęśliwie ptaki były łaskawe i nic od nich nie dostałem. Pozwoliło mi to zebrać siły na finisz mojej trasy.
Polną drogą do asfaltowego wiaduktu nad A2 i ponownie polną drogą do Tulec.
Tam już asfaltem przez Garby, Zalasewo, Nową Wieś, wiadukt i do domu.
Trasa mało zróżnicowana, łagodna ale wiatr trochę przeszkadzał.
Palcem po mapie:
- DST 70.82km
- Teren 15.00km
- Czas 03:22
- VAVG 21.04km/h
- VMAX 46.75km/h
- Temperatura 5.5°C
- Kalorie 5163kcal
- Podjazdy 515m
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 24 lutego 2016
Kategoria Samotne
Dziura pod chmurą
Historia dziury pod chmurą, która sie objawiła w końcowym etapie podróży.
Początkowo szosa na Sarbinowo - wiatr w plecy, średnia ponad 30 km/h.
Odbicie w prawo na Paczkowo - wiatr w bok, średnia spada do 23-25 km/h
Z Paczkowa na Gowarzewo - wiatr w twarz, średnia 20 km/h w bólach.
Na trasie z Gowarzewa do Szewc spotkałem chmurę:

która zjadła słońce:

Po kilku chwilach, najedzona chmura poszła sobie w kierunku południowym a w miejscu
jej walki ze słońcem powstał portral do piekła:

Taka historia.
Palcem po mapie:
Początkowo szosa na Sarbinowo - wiatr w plecy, średnia ponad 30 km/h.
Odbicie w prawo na Paczkowo - wiatr w bok, średnia spada do 23-25 km/h
Z Paczkowa na Gowarzewo - wiatr w twarz, średnia 20 km/h w bólach.
Na trasie z Gowarzewa do Szewc spotkałem chmurę:

która zjadła słońce:

Po kilku chwilach, najedzona chmura poszła sobie w kierunku południowym a w miejscu
jej walki ze słońcem powstał portral do piekła:

Taka historia.
Palcem po mapie:
- DST 28.10km
- Teren 8.00km
- Czas 01:20
- VAVG 21.08km/h
- VMAX 37.27km/h
- Temperatura 3.5°C
- Kalorie 2046kcal
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 23 lutego 2016
Kategoria Samotne
Jazda próbna
Stało się.
Po ponad miesiącu udało się wyprowadzić maszynę i jechać.
Pogoda dopisała, lekki wietrzyk, delikatne chmurki.
Nadarzyła się w końcu okazja, żeby sprawdzić efekty moich wymian.
Okazało się, że wszystko działa jak należy, Nawet lepiej.
Zamysł jazdy po suchym zniknął po paru minutach i w las
Pierwsze spotkanie w lesie to zielińskie pszczółki. U nich cisza, śpią jeszcze.

Potem wąwozami w kierunku ujścia Cybiny do jeziora Swarzędzkiego

i wciągające torfy

Kilka piaszczystych górek i przez Dolinę Cybiny, Gortatowo na Łowęcin.
Tam kilka prostych, żeby zgubić błotko z kół. Chwila oddechu i sesja:
Komin elektrociepłowni Karolin - działa

Obserwująca mnie sterta obornika:

I czekająca mnie droga:

Niestety wiatr postanowił sie odezwać i ostatnie kilka kilometrów trzeba było
mocniej deptać. Pomimo, że tylko 17 km, to błotka ładnie upstrzyły rower, wiec i on zadowolony.
Palcem po mapie:
Po ponad miesiącu udało się wyprowadzić maszynę i jechać.
Pogoda dopisała, lekki wietrzyk, delikatne chmurki.
Nadarzyła się w końcu okazja, żeby sprawdzić efekty moich wymian.
Okazało się, że wszystko działa jak należy, Nawet lepiej.
Zamysł jazdy po suchym zniknął po paru minutach i w las
Pierwsze spotkanie w lesie to zielińskie pszczółki. U nich cisza, śpią jeszcze.

Potem wąwozami w kierunku ujścia Cybiny do jeziora Swarzędzkiego

i wciągające torfy

Kilka piaszczystych górek i przez Dolinę Cybiny, Gortatowo na Łowęcin.
Tam kilka prostych, żeby zgubić błotko z kół. Chwila oddechu i sesja:
Komin elektrociepłowni Karolin - działa

Obserwująca mnie sterta obornika:

I czekająca mnie droga:

Niestety wiatr postanowił sie odezwać i ostatnie kilka kilometrów trzeba było
mocniej deptać. Pomimo, że tylko 17 km, to błotka ładnie upstrzyły rower, wiec i on zadowolony.
Palcem po mapie:
- DST 18.62km
- Teren 12.00km
- Czas 00:55
- VAVG 20.31km/h
- VMAX 35.11km/h
- Temperatura 5.6°C
- Kalorie 1246kcal
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 6 stycznia 2016
Kategoria Samotne
Trójkrólowa śnieżyca
Śniegu nawaliło więc trzeba ruszać. Zestaw termiczny, kawa, dobre słowo rodziny i w drogę.
Pierwszy wypad na tak głęboki śnieg i od razu refleksja, że należy wolniej. Rozdeptany śnieg przypomina w jeździe suchy piach, jeżeli chodzi o trakcję. Natomiast przyczepność praktycznie nie istnieje.
Szybka ucieczka w pola

a tam wiatr. Co prawda nie tak dokuczliwy jak ostatnio ale w połączeniu ze znacznymi opadami śniegu, upierdliwy.
Tradycyjnie polami Gortatowo > Święcinek > Jankowo i miała być Góra ale po tym co wiatr ze śniegiem na drodze, nie chciałem sprawdzać co zrobi ze mną. Swoją drogą dobry pomysł na ekologiczne odśnieżanie.

Zawijka i z Jankowa stromym traktem asfaltowym w kierunku na Uzarzewo Huby. Zaczął się las, wiatr się uspokoił i można było się delektować przyrodą. Pod górkę, z górki i pod górę i oto Huby.

Z racji tego iż zacząłem jechać z wiatrem samopoczucie tez się polepszyło na tyle, że można było przyśpieszyć.
Niestety, ale ukryta pod śniegiem faktura drogi skutecznie ostudziła moje zapały.
Uzarzewo > Katarzynki > Gruszczyn > Zieliniec i do domu.
W międzyczasie mój rower postanowił wytarzać się w śniegu jak to robią rasowe rumaki na Alasce

Kolejne doświadczenie i wniosek, że jak po śniegu to tylko "niedeptanym". Tam gdzie noga ludzka stanęła, przyjemność z jazdy mniejsza.
Palcem po mapie:
Pierwszy wypad na tak głęboki śnieg i od razu refleksja, że należy wolniej. Rozdeptany śnieg przypomina w jeździe suchy piach, jeżeli chodzi o trakcję. Natomiast przyczepność praktycznie nie istnieje.
Szybka ucieczka w pola

a tam wiatr. Co prawda nie tak dokuczliwy jak ostatnio ale w połączeniu ze znacznymi opadami śniegu, upierdliwy.
Tradycyjnie polami Gortatowo > Święcinek > Jankowo i miała być Góra ale po tym co wiatr ze śniegiem na drodze, nie chciałem sprawdzać co zrobi ze mną. Swoją drogą dobry pomysł na ekologiczne odśnieżanie.

Zawijka i z Jankowa stromym traktem asfaltowym w kierunku na Uzarzewo Huby. Zaczął się las, wiatr się uspokoił i można było się delektować przyrodą. Pod górkę, z górki i pod górę i oto Huby.

Z racji tego iż zacząłem jechać z wiatrem samopoczucie tez się polepszyło na tyle, że można było przyśpieszyć.
Niestety, ale ukryta pod śniegiem faktura drogi skutecznie ostudziła moje zapały.
Uzarzewo > Katarzynki > Gruszczyn > Zieliniec i do domu.
W międzyczasie mój rower postanowił wytarzać się w śniegu jak to robią rasowe rumaki na Alasce

Kolejne doświadczenie i wniosek, że jak po śniegu to tylko "niedeptanym". Tam gdzie noga ludzka stanęła, przyjemność z jazdy mniejsza.
Palcem po mapie:
- DST 26.06km
- Teren 25.00km
- Czas 01:54
- VAVG 13.72km/h
- Temperatura -8.5°C
- Kalorie 1710kcal
- Podjazdy 229m
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 stycznia 2016
Kategoria Samotne
Pierwsza w 2016
Pierwsza wyprawa w 2016 roku. Dylemat co na nogi. Z racji nieposiadania ochraniaczy na stopy, pozostał zestaw "zrób to sam" - skarpeta/reklamówka/skarpeta. Przyjemne -7,6 st na termometrze za oknem szybko zostało zweryfikowane przez wiejący wiatr ( wg prognoz 8 m/s - około 30 km/h). No i co z tego? Po opuszczeniu zabudować, pierwszy strzał zimna.
Twardo do przodu i po kilku kilometrach, jak się "silnik" nagrzał, "szło jechać". Słońce, brak chmur, chrzęst śniegu pod kołami - bajka.
Póki ciepło to płaskie tereny, Gortatowo > Uzarzewo > Katarzynki > Kobylnica

Po przesiąknięciu wiatrem pora do lasów. Z Kobylnicy przez Gruszczyn do lasów w Zielińcu. Tam ścieżką konną nad Jezioro Swarzędzkie

i powoli (bo pod wiatr) do ciepłego domku.
Palcem po mapie:
Zestaw ochrony stóp przed zimnem zdał egzamin. Jednak na wyprawę powyżej 2 godzin już to nie jest takie oczywiste.
Brak wymiany powietrza po pewnym czasie zaczyna bardziej szkodzić niz pomagać. Ale na krótkie wypady na wiatr jak najbardziej.
Twardo do przodu i po kilku kilometrach, jak się "silnik" nagrzał, "szło jechać". Słońce, brak chmur, chrzęst śniegu pod kołami - bajka.
Póki ciepło to płaskie tereny, Gortatowo > Uzarzewo > Katarzynki > Kobylnica

Po przesiąknięciu wiatrem pora do lasów. Z Kobylnicy przez Gruszczyn do lasów w Zielińcu. Tam ścieżką konną nad Jezioro Swarzędzkie

i powoli (bo pod wiatr) do ciepłego domku.
Palcem po mapie:
Zestaw ochrony stóp przed zimnem zdał egzamin. Jednak na wyprawę powyżej 2 godzin już to nie jest takie oczywiste.
Brak wymiany powietrza po pewnym czasie zaczyna bardziej szkodzić niz pomagać. Ale na krótkie wypady na wiatr jak najbardziej.
- DST 22.05km
- Teren 20.00km
- Czas 01:28
- VAVG 15.03km/h
- VMAX 28.76km/h
- Temperatura -8.0°C
- Kalorie 1467kcal
- Podjazdy 90m
- Sprzęt Maxim MS 3.6
- Aktywność Jazda na rowerze


